Projekty

Rzeczywistość serwisów społecznościowych

Rzeczywistość serwisów społecznościowych oczami PWG „Skarbiec”

Wiemy więcej niż myślisz…

W ramach uciekania od rzeczywistości oraz oddawania się kulturze i rozrywce podziwiałem ostatnio w kinie kolejne perypetie Jasona Bourne’a, którego znów dopadły duchy przeszłości. Coraz mniej w tym wszystkim Ludluma, coraz więcej Flemminga. Strach pomyśleć, co będzie, gdy podstarzałego agenta dopadnie w końcu Alzheimer i uzna, że wszyscy wokół są wrogami.

Zostawmy to jednak autorom kolejnej części, na którą na nieszczęście się nie zanosi, a skupmy się na tym, co niewątpliwie daje do myślenia w najnowszej odsłonie. Otóż w przerwie między wybuchami, strzelaninami i retrospekcjami pojawia się wątek młodego miliardera, założyciela i szefa globalnego portalu społecznościowego, który jak się okazuje jest również współpracownikiem CIA, czyli używając popularniejszej nad Wisłą nomenklatury – tak zwanym TW. Mimo moralnych wątpliwości umożliwiał on Agencji gromadzenie i analizę materiałów udostępnianych przez użytkowników portalu na swoich kontach oraz ich inwigilację. Mając oczywiście na względzie fikcyjny charakter opowieści zacząłem mimowolnie zastanawiać się nad rzeczywistością serwisów społecznościowych i tym, jakie informacje na nasz temat są przez nie gromadzone, bez wdawania się w domysły, kto jeszcze może mieć do nich dostęp. Z pomocą przyszły dostępne od niedawna w sieci informacje dotyczące współpracy Facebooka z reklamodawcami. Serwis przynosi swoim twórcom miliardy dolarów rocznie, choć jest usługą bezpłatną. Dochód opiera się niemal w zupełności na reklamach, a te jak wiadomo, aby były skuteczne muszą być dopasowane do odbiorcy. I tu właśnie pojawia się kwestia sposobu, w jaki Facebook wychodzi naprzeciw potrzeb reklamodawców.

Wszystko już o tobie wiemy?

Oficjalnie serwis opiera się na niemal setce kryteriów, począwszy od wieku, płci i miejsca zamieszkania, poprzez powierzchnię domu, markę samochodu, miejsce spędzania wakacji, aż po informacje dotyczące związków, rocznic, rodzajów systemu operacyjnego, czy karty kredytowej. Istna kopalnia wiedzy dla każdego, kto ma do sprzedania jakikolwiek towar lub usługę. Pozwala to bardzo precyzyjnie zaadresować ofertę, a nawet uprzedzić potrzeby klientów przewidując ich przyszłą sytuację. Warto przy tym zwrócić uwagę, że większości z tych informacji nie odnajdziemy w podstawowych zakładkach konta. Są one zawarte w postach, widoczne na zdjęciach, w komentarzach, uwagach itp. Teoretycznie więc, jeśli nasze konto ma charakter zamknięty, a jego przeglądanie umożliwimy tylko zaakceptowanemu przez nas gronu użytkowników, nikt inny nie powinien mieć do niego dostępu. Kto więc pozyskuje informacje, na których bazują reklamodawcy adresujący swoją ofertę do użytkowników?

Inteligentny algorytm

Trudno wyobrazić sobie, że Mark Zuckerberg zatrudniałby w tym celu dodatkowych pracowników, bo biorąc pod uwagę liczbę użytkowników Facebooka oraz ich przeciętną dzienną aktywność w serwisie, aby analizować taką liczbę danych, potrzeba by zapewne milionów par oczu i rąk. Można więc przyjąć, że całą tę brudną robotę polegającą na odłowieniu z terabajtów informacji, tego, co interesuje reklamodawców wykonuje za człowieka odpowiedni algorytm. Program przeszukujący miliony kont w poszukiwaniu materiału do budowy naszego cyfrowego profilu. Produktu końcowego, który de facto jest niczym innym, jak najszerszą istniejącą bazą danych o naszych preferencjach, cechach fizycznych, zainteresowaniach, statusie społecznym i majątkowym, a nawet stanie zdrowia. Tak kompleksowych informacji na nasz temat nie ma ani ZUS, ani Urząd Skarbowy. A wszystko to wytworzone przez bezduszny i niezwykle efektywny system, dla którego nie ma żadnego znaczenia, gdzie finalnie trafiają uzyskane przez niego informacje. Wizja tym bardziej przerażająca, że tak naprawdę temat znany jest już od paru lat, a ewentualne pretensje, jeśli poczujemy się skrzywdzeni, możemy mieć jedynie do siebie, bo ostatecznie to od nas, jako użytkowników zależy, co i jak często zamieszczamy na naszym profilu.

Obserwując kolejne akrobacje Matta Damona przypomniałem sobie również, jak niemal 8 lat temu spotkałem się z kolegą, który pracuje dla jednego z amerykańskich potentatów w dziedzinie elektroniki użytkowej. Opowiedział mi, że pracuje w zespole programistów, których zadaniem jest opracowanie technologii umożliwiającej identyfikację twarzy na zdjęciach w Internecie. Wzbudziło to moje zainteresowanie, ale jednocześnie pomyślałem, że porywają się z motyką na słońce. Grzecznościowo zapytałem jednak, jaką taki program ma skuteczność. Odpowiedział, że na poziomie 75%, ale 99% to kwestia 2 lat. Zależy im, aby program nie tylko identyfikował zdjęcie, ale również potrafił odgadnąć nastrój uwiecznionej na nim osoby. Dla podkreślenia możliwości tworzonego systemu, warto powtórzyć, że rozmowa miała miejsce niemal 8 lat temu i nie dotyczyła technologii militarnych, ale ogólnodostępnych, które docelowo miały się znaleźć w zestawie aplikacji dostępnych na zwykłym telefonie komórkowym. Kiedy dodamy do siebie te dwa pozornie niezwiązane systemy otrzymujemy perfekcyjne narzędzie marketingowe, które jeśli umieścimy w internecie uśmiechnięte selfie, już chwilę później zaproponuje nam udział w koncercie albo wizytę w klubie. Jeśli natomiast stwierdzi, że jesteśmy smutni, wyśle nas do najbliższej poradni psychologicznej lub zaoferuje zniżkę na poradnik pozytywnego myślenia. Niemal sielankowa wizja. Ale co, jeśli za tymi wszystkimi niezwykłymi technologiami wcale nie stoi pełna empatii polityka ludzi sukcesu, ale ich mroczny, mniej oficjalny impresariat?

Autor:

PWG-skarbiec
Profesjonalny Wywiad Gospodarczy „Skarbiec” Sp. z o.o.

ul. Maciejki 13

02-181 Warszawa

Tel +48 22 586 40 04

pwg@kancelaria-skarbiec.pl

ewelina.przepiorka@portal-skarbiec.com

www.wywiad-gospodarczy.pl

 

Musisz być zalogowany aby dodać komentarz Login